Wróciliśmy z wyjazdowego weekendu. Mieliśmy wreszcie odpocząć. Przyroda. Spacery. Przecież wiadomo, że dzieci uwielbiają ruch na świeżym powietrzu. Wieczór tylko dla nas, bo dzieci wybiegane na dworze słodko zasną. Ale było inaczej…
Często doświadczam tego, że kiedy moje plany nie spełniają się czuję gorycz, rozczarowanie, złość. Kiedy oczekuję czegoś przyjemnego, radosnego, a zamiast tego pojawia się trud, zmęczenie, to dużo trudniej jest mi dostrzec w całej sytuacji dobro. A przecież ono tam jest. Tylko moje oczy patrzą przez okulary rozczarowania.
Oczekiwania, jak sama nazwa wskazuje, pojawiają się, gdy na coś czekamy. Czekamy i wyobrażamy sobie, że będzie. Więc nie jest to rzeczywistość. To wszystko dzieje się na poziomie naszego myślenia i naszych emocji. Nie jesteśmy zanurzeni w TU i TERAZ. Wychodzimy z naszej rzeczywistości i wchodzimy w świat fantazji.
Co to zmienia?
Przede wszystkim warto odwołać się tutaj do św. Ignacego z Loyoli. Nauczał on, że miejscem w którym Bóg działa jest teraźniejszość. Tylko DZIŚ, TERAZ Bóg może okazać swoją moc. Łaska związana jest z wydarzeniami, a nie z wyobraźnią. Bóg nie przemienia, nie uświęca naszych fantazji, ale naszą rzeczywistość. To szatan (jak wskazuje św. Ignacy) próbuje za wszelką cenę odciągnąć nas od tego kairos – świętego czasu. Wykorzystując uczucia, emocje, wyobraźnię szatan próbuje wyciągnąć nas z naszego „tu i teraz”. Jeśli uda mu się, to człowiek nie dostrzega Boga działającego.
Od teorii do praktyki
Jak to przenieść na naszą małżeńską i rodzicielską rzeczywistość? Bardzo prosto. Wrócę do początku, czyli opowieści o wyjeździe na weekend. Ponieważ żyłam moim marzeniem, moją nadzieją, nie dostrzegłam pięknego czasu z mężem i dziećmi. Chciałam odpoczynku – dostałam nieprzespaną noc. Chciałam czasu we dwoje – ze zmęczenia niemal straciłam przytomność. Zamiast wdzięczności z tych pięknych chwil rodzinnych, zamiast pozwolenia sobie na odpoczynek wywołało to złość, frustrację i poczucie niespełnienia. Gdybym przyjęła od Boga rzeczywistość, którą mi dał: moje żywiołowe dzieci, bawiące się do późna, bo wyspały się w samochodzie – mogłabym spędzić czas na radosnej zabawie. Zamiast nerwów i złości – błogosławiony czas radości, czas obecności.
W małżeństwie jest dokładnie tak samo. Nasze plany, pragnienia, czasem zamiast ubogacać nas – niszczą. Szatan albo nęci nas wizją przyszłości: „Tak mogłoby być. Zobacz jak byłoby pięknie, gdyby on… gdyby ona…”, albo straszy: „Zobacz jak zareagował! To już nie ma sensu! Nie dasz rady! Nigdy nie dojdziecie do zgody!”. Gdy nie powiemy stanowczo: „Dość! Chcę żyć tu i teraz. Boże, bądź ze mną!” stracimy okazję do kochania, do rozwoju, do doświadczania cudów.
Jak doświadczać kairos?
Może zastanawiacie się, jak nie ulegać pokusie zbytniego planowania. Czy wobec tego plany, nadzieje są złe? Zdecydowanie nie. Natomiast mocne przywiązywanie się do nich – tak. Jak tego uniknąć? Przede wszystkim przywiązując się coraz mocniej do Boga – Stwórcy czasu i faktów. Kiedy żyjemy w Jego ciągłej obecności mocniej bierzemy pod uwagę Jego plany, niż własne. Czyli znów wszystko zaczyna się „tu i teraz”. Teraz módl się, teraz rozmawiaj z Nim. Teraz może czas na spowiedź i powrót do bliskości i zażyłości 🙂